Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1246

Ta strona została uwierzytelniona.
32

Szwarc osłupiał, usta mu się otworzyły dziwnie, a oczy nagle zaszły łzami, któremi nabrzmiały powieki.
— Bo kiedy asan chcesz z przyzwoitemi ludźmi miéć interes, — dumnie dodała Samuela, — toś powinien wiedziéć, że tak śmierdzącemu wchodzić na pokoje nie można.
Narębski nie mógł się powstrzymać od śmiechu, stary propinator szukał klamki i trafić do niéj nie umiał; pani Samuela zaczerwieniona powtarzała:
— Ale wychodźże mi waćpan natychmiast... kadzidła! kadzidła! Feliksie, okno, okno otworzyć, cały dzień miéć będę migrenę. A! ten człowiek! ten człowiek!
— Wracajże do salonu! — rzekł Narębski otwierając jéj drzwi szybko, — wychodź.
A gdy się pani Samuela z krynoliną swą wyciskała nazad, pan Feliks korzystając z tego, że stary jeszcze do klamki nie trafił, bo mu łzy oczy zasłoniły, podbiegł ku niemu na pół śmiejąc się, pół z żalem, który dobre jego serce przebudził.
— Przepraszam waćpana za moją żonę, —