Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1247

Ta strona została uwierzytelniona.
33

rzekł podchodząc, — co chcesz? te kobiety są zawsze kapryśne, chora biedaczka, proszę mi darować.
Szwarc kłaniał się tylko, nic nie mówiąc, ale wciąż téj nieszczęśliwéj szukał klamki, którą znalazłszy nareszcie, wymknął się i odetchnął za progiem dopiero.
Łzy rzuciły mu się z oczów kropliste i spłynęły po policzkach.
— Przepadł Adolf, — rzekł w duchu, — o mój Boże! o mój Boże, jak go tu uratować!
Postał chwilę przededrzwiami i powolnym krokiem zsunął się po woskowanych wschodach w ulicę, spoglądając z wyrzutem na swoje buty, bo nie wiedział od ilu one boleści jego i syna ocaliły w przyszłości.
Gdy się to dzieje, pani Samuela weszła do salonu, ale rozstrojona, przejęta, z twarzą osłonioną chustką, z oczyma przymkniętemi i pospieszyła na swój fotel, wołając:
— Elwiro! wody! wódki kolońskiéj, octu.
Adolf biegł za nią ratować, choć nie miał pojęcia co się jéj stać mogło.
— Ale cóż to jest mamie? co to jest? — po-