Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1248

Ta strona została uwierzytelniona.
34

skakując ku niéj żywo, ale bez wielkiego wzruszenia spytała córka.
— A! coś okropnego!.... a! to mnie zabije na cały dzień. Wystaw sobie, ten człowiek, który tam jest, wszedł z butami, a! uderzyło mnie, jakiś zapach! Jak to można wpuszczać takich ludzi do porządnego domu?
Adolf, który stał przy niéj, pobladł jak ściana, oczy mu zapłonęły i wargi się zatrzęsły.
— A! Feliks, który mi daje wejść i nie przestrzega!
Narębski wszedł na to śmiejąc się trochę, choć ukrywając uśmiech szyderski, Adolf zwrócił się ku niemu niespokojny.
— Cóż się stało pani? — spytał.
— A! zaszedł ją zapach butów kozłowych! — zawołał pan Feliks, — i zrobiła mi historją. Żal mi tego starego, który tak był zmięszany, że się aż rozpłakał.
Na te słowa Adolf wyprostował się jak struna.
— Jakto? — zawołał, — rozpłakał się?
To zapytanie rzucił tak dziwnym głosem,