Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1259

Ta strona została uwierzytelniona.
45

ni, dozwolił się jéj domyślać, że ta kobieta była jéj matką. Odtąd nie było dnia, żeby sierota ze łzami nie wpatrywała się w obrazek i nie popłakała nad nim i nad sobą.
Minjatura ta wisiała nad jéj łóżeczkiem.
Trudno w niéj było może poznać dzisiejszą jenerałowę, ale wyraz twarzy, czoła i oczów szczególniéj, jeszcze ją przypominał. Narębski nie chciał zachowywać dłużéj wspomnienia kobiety, która skłamała swéj przeszłości całém życiem późniejszém.
Ale największą sztuką dla pani Byczkowéj i powodem zdziwienia było to, że Mania wszystko co harmonją popsuć mogło, umiała ukryć tak starannie, iż pokoik wydawał się nie jedyném schronieniem, ale niby salonikiem i do innych dodatkiem. Zmienił on tak dalece pozór, że pani Zacharjaszowa ledwie go poznać mogła.
— To bo ja zawsze mówiłam, — rzekła w duchu gospodyni, — to bo jest bardzo porządne mieszkanie, i niepotrzebnie my go, jakby nam z nosa spadało, tak tanio wypuszczamy.