Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/127

Ta strona została uwierzytelniona.
119

— Pojmuję doskonale objekcją — rzekł Pluta poważnie, uwaga słuszna, naturalna i z praw krwi tłumacząca się dostatecznie. Ale cóż przeszkadza, żebyśmy prowadząc ją na drogę moralności, ścieżką umartwień i pokuty, zaprowadzili też do biurka, z któregoby coś dla WPana zaliczyć mogła? hę?
Allegorja zbyt była wysmażona, aby ją Kirkuć pojął od razu, jakoś mu się to wydało nie ze wszystkiém jasne, pokiwał głową wątpliwie.
— Albo WPan chcesz dawne stosunki odnowić z Jenerałową, rzekł, co się tłumaczy afektem, ale go niepojmuję względem starć baby, albo, — dodał — WPan chcesz jéj do gryść tylko — ale za cóż ja mam służyć tu.
— Za kozła ofiarnego? przerwał Pluta — uchowaj Boże; ani jedno ani drugie, stosunków odnawiać nie myślę, bo mi już kobiety obrzydły od czasu jakem ja zbrzydł, a mścić się nie myślę, bo to głupia rzecz, ale tak trochę sobie pokpić ze szczęścia ludzkiego i splendorów — to dla mnie wysoka satysfa-