Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1275

Ta strona została uwierzytelniona.
61

— I niewdzięczny, — dorzucił pan Michał rozczulając się. — Waćpan nie wiész ile ja dla niego miałem serca, jak myślałem nawet aby przyszłość mu zapewnić, ale człowiek zawsze niewdzięcznością zapłacony być musi.
Teoś zmilczał, skłonił się tylko powoli.
— Nie zostaniesz więc?
— Nie mogę, — powtórzył Muszyński, — umiem być wdzięczny, ale o sobie myśléć muszę także.
Drzemlik pochmurniał i wziął się do przepatrywania książek, ale po chwili postawił świecę na stole.
— Ażebym dał ostatni dowód zaufania panu memu, — rzekł, — otóż przyjmuję tak wszystko jak jest, nie patrzę nic, kwituję i koniec. Jeszcze miéć będziesz do mnie pretensją? jeszcze powiész, że gbur jestem?
— Nic nie mówiłem i nie mówię.
Drzemlik spojrzał na notatkę należności Teosia i żywo począł szukać pieniędzy.
Kilka dni temu odbierając jakąś sumkę od znajomego żydka z prowincji, który był razem kollektorem loterji, Drzemlik spokuszony