coś warto! — rzekł Drzemlik, — chciałbym abyś pan miał pamiątkę odemnie, kto to wie? z ręki, która panu była zawsze przyjazną, nuż szczęśliwy los wypadnie?
Teoś zaczął się śmiać.
— Panie kochany, gdyby los mógł być szczęśliwy, nie wolałżebyś go sobie zatrzymać?
Drzemlik się uśmiechnął, ale nie przestał nalegać.
— Mnie nie idzie w takich rzeczach, — odezwał się, — któż wié? pan byłbyś może szczęśliwszy?
— Mniejsza o to, pragnąc skończyć, — rzekł Muszyński, — przyjmuję jeśli się panu podoba, ale mi pan daj świadectwo, abyś potém nie miał jakiéj pretensji.
— Ale najchętniéj, — podchwycił księgarz rad, że się pozbywa w dobréj cenie, niepotrzebnego kawałka papieru.
Przy obrachunku, świstek ów, który Teoś obojętnie schował do kieszeni, poszedł w cenie zwyczajnéj. Żal mu było straconego daremnie grosza, ale chcąc co najprędzéj skończyć z księgarzem, zgodził się na wszystko.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1277
Ta strona została uwierzytelniona.
63