zapytał rozweselony pogodny jéj twarzyczką, pan Feliks, — bardzo ci źle? bardzo tęskno? smutno i nudno?
— O! źle? nie, tęskno? zawsze, smutno? to prawda, ale się nie nudzę wcale. Gospodarze moi grzeczni i dobrzy ludzie, a fortepjan, a książka, a robota, — dnie z niemi niepostrzeżenie przechodzą. Przykro mi było trochę tylko, że mnie nikt nie odwiedził, alem sobie powiedziała, że inaczéj zapewne być nie mogło. Raz tylko przejeżdżającego ulicą widziałam barona i skryłam się ze strachu za firankę.
— A! Baron!
— Ale mi się nie zdaje żeby mnie szukał i śledził, bo nawet się na dom nie obejrzał. Siedział bardzo ładnie w powozie rozparty, z laską w ustach i zdawał zadumany głęboko. Powiédzcie mi, kochany ojcze, — dodała, — czyby choć mnie odwiedzić was nie wolno. Chciałabym zobaczyć panią, uściskać pannę Elwirę. Byłożby to wielką zbrodnią, czy straszną nieostrożnością, gdybym kiedy do was przybiegła?
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1283
Ta strona została uwierzytelniona.
69