Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1287

Ta strona została uwierzytelniona.
73

— W tém wszystkiém, — rzekł pan Feliks, — jest, powtarzam ci raz jeszcze, pewien rodzaj lenistwa i egoizmu, który szuka pokrywek, ale ułudzie nas nie potrafi. Znamy się na tém. Przypuśćmy żebyś miał kogoś narzuconego ci przez los, związanego z tobą węzłem krwi — matkę, brata, siostrę? cóżbyś naówczas robił? Musiałbyś rad nie rad zadosyć czynić obowiązkom, których się tak obawiasz, i ręczę żebyś im podołał.
Muszyński milczał, a Mania dodała cicho:
— Matka, siostra, brat, staraliby się nie być dla pana ciężarem, nie pragnąc nad to co możliwe, przyjmować co Bóg dał z wdzięcznością. Czyż to tak wiele potrzeba człowiekowi, czy my tylko rodzim sobie potrzeby, aby cierpiéć gdy nie są zaspokojone?
— Poruszyłaś, pani droga, — zawołał Teoś, nadzwyczaj ważne i wielkie pytanie. Potrzeby istotne, zwierzęce człowieka, są na pozór nie wielkie. Kawałek chleba, szklanka czystéj wody, dach od słoty i zimna, odzież cała i ciepła, oto diogenesowskie konieczności, któreby jeszcze może do mniejszych sprowadzić się