Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1292

Ta strona została uwierzytelniona.
78

wił na ziemi. Patrząc na was, pocieszę się i odżyję.
A gdy Muszyński skłonił mu się do nóg, pochwycił go w objęcia milczące, Mania porwała z drugiéj strony rękę ojca i ze łzami całować ją zaczęła. Była to jedna z tych krótkich chwil szczęścia, które w życiu przychodzą, aby na długo ukoić serce spragnione.
Scena była rozrzewniająca, im bardziéj niespodzianie nadeszła, tém mocniéj poruszyła wszystkich. Jeszcze do siebie przyjść nie mogli i tulili razem troje, gdy do małych drzwiczek pokoiku, stukać zaczęto zrazu cicho, potém coraz głośniéj a wkrótce potém otworzyły się one, nim ktokolwiek miał siłę odezwać, i w progu dziwna ukazała się postać.
Był to kapitan Płuta z uśmiechem na ustach.
Narębski zmarszczył się postrzegłszy go, Teoś zakipiał, Mania pobladła, gość grzecznie powitał ich ukłonem, zdając napawać kłopotem, jakim ich nabawiło jego przybycie.
— Wchodzę wcale zapewne niepotrzebnie i zadziwiam moją natrętną przytomnością, —