Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1300

Ta strona została uwierzytelniona.
86

Mania porwała się z krzykiem z objęć ojca, wołając:
— Ojcze drogi! jestli to prawda? żyje matka moja? gdzież ona jest? Ja mam ojca, ja mam matkę! Ach! prawdaż to? prawda? mów ty, powiédz mi wszystko.
Narębski nie mógł zrazu nic wyrzec, tak był wzruszony, ale zebrawszy się na męztwo, odezwał wreszcie:
— Tak jest, ona żyje — ale ty, ani ja widziéć jéj nie możemy....
Teoś w niemém osłupieniu patrzał na tę scenę, tém dziwniejszą, że kapitan grał w niéj tak niewłaściwą rolę, dotąd jeszcze wielce dwuznaczną.
Mania twarz rękami zakrywała.
— Nie żałuj pani tego bardzo, — przerwał Pluta, — iż widziéć nie możesz matki. Mamy to z doświadczenia, iż to czego nie znamy, wyobrażamy sobie w barwach świetnych i ułudnych, — a może twojemu sercu dziecięcia, nie odpowiedziałaby rzeczywistość? Matki swéj, jak słusznie mówi Narębski, znać nie możesz, ale za to mogę ci dać babkę rodzoną,