Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1306

Ta strona została uwierzytelniona.
92

i prosić ją o błogosławieństwo.... raz ją tylko zobaczyć.
— Aby cię odepchnęła? — gorzko rzekł Narębski, — nie! nie, nie myśl o tém... a zresztą, zostaw to mnie! zobaczymy... Nie jestem dla niéj niesprawiedliwym.... przebaczam jéj wszystko.... ale nie spodziewam się nic dobrego. — Teoś niech od jutra rozpocznie starania, radbym was widziéć połączonemi co najprędzéj, wielkie brzemię spadnie mi z piersi....
— Ale drogi panie, ja sam pragnę pzyspieszyć, — przerwał Muszyński, — cóż, kiedy nie mam ani zajęcia, ani kątka gdziebym mój skarb umieścił....
— A cóż ci przeszkadza szukać zajęcia późniéj, i co trudnego znaléźć ów kątek? Potrzebaż i wam do waszego szczęścia złoconych ramek koniecznie, mieszkania, przyborów, ozdób, drobnostek, w które my naszą biedę stroimy?
— Ale nie, nam nic, nic nie trzeba! — zawołała Mania.
— O! zmiłujcież się, nie upokarzajcie mnie! począł Muszyński, — ale ja muszę moją dro-