Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1310

Ta strona została uwierzytelniona.
96

raz, a Muszyński poszedł zwolna upojony swém szczęściem, i mamyż dodać? walcząc z sobą by się nie uląc przyszłości. Mania tak mu była drogą, tak wiele dla niéj pragnął! A przed nim stał ten mur czarny nieodgadnionego jutra, którego sercem i przeczuciem nawet przebić nie było podobna.... W naturze jego było, więcéj się trapić niém, niż dzisiejszém cieszyć weselem.
Narębski tymczasem wziął Manię do domu, myśląc téż trochę jak tam zostanie przyjęty, i jak żona i córka powitają dawną wychowankę, teraz zwłaszcza, gdy im miał zwiastować, że o losie jéj postanowił, jakby naprzekór Elwirze, która swojego napróżno dotąd szukała.
Na dworze mrok padać zaczynał, ale jeszcze nie zupełnie było ściemniało, zdziwił się niepomału Narębski, widząc okna swego salonu rzęsisto oświecone, gdyż od czasu jak Adolf im uciekł, panie zwykle siadywały samotne i nikogo prawie nie przyjmowały.
Elwira mówiła, że się potrzebowała wypłakać, a służąca jéj szeptała, że się chciała wyzłościć. Jedno nie sprzeciwia się wszakże dru-