Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1316

Ta strona została uwierzytelniona.
102

Kwaśno jakoś zrobiło się Narębskiemu, ale już nie mógł uniknąć spotkania z baronem, i zebrał się na grzeczność, jakiéj dom wymaga po gospodarzu.
— Ale cóż to Manię do nas sprowadza? — zapytała Elwira z przekąsem, — tak dawno, dawno, a dawno nie widziałyśmy się?
— Ja ją sprowadzam, — rzekł głośno i umyślnie Narębski, — chciałem aby się co najprędzéj podzieliła z wami wiadomością o ważnéj zmianie, jaka zachodzi w jéj losie.
— Aa! — wykrzyknęła podnosząc się nieco z fotelu pani Narębska.
Baron zmięszany strasznie tarł siwowatą czuprynę i począł udawać, że nie słyszy. Elwira uśmiechnęła się jak po kwaśném jabłku.
— Mania wychodzi za mąż, — dodał Narębski, — i przybyła prosić cię, kochana Samuelko, ciebie, coś dla niéj była tak długo matką i opiekunką, o błogosławieństwo....
— O! o! papo! proszę już nie mówić nawet za kogo, ja zgadnę, — ze złośliwą intencją zawołała Elwira, — ja zgadnę.
— I ja! — przerwała Samuela, — to tak łatwo.