Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1319

Ta strona została uwierzytelniona.
105

kich umysłów wzniosłych, jak Elwiry i pani Samueli, nigdy!
Mania wstawszy nie miała co z sobą robić, bo jéj nawet nie poproszono siedziéć, ale baron, któremu już tu wytrwać było ciężko między dwoma ogniami, szepnął na ucho Narębskiemu, prosząc go, czyby nie mogli pójść na cygaro.
— A chętnie, — rzekł pan Feliks, i wynieśli się z salonu, ale w progu dogonił ich głos Samuelki.
— Proszę barona nie zapominać, że czekamy go z herbatą.
O! Madame! — odparł przyciskając kapelusz do serca Dunder.
Elwira ubodła go i przeszyła wzrokiem pełnym najsłodszych obietnic — zwodnica!
W pokoju Narębskiego, baron rozrzucił się znowu wedle obyczaju swojego, jedna noga na fotelu, druga na kanapie, ręka za kamizelką u góry, druga we włosach.
— O! jakże miłą i śliczną jest twoja panna Elwira! — rzekł z westchnieniem puszczając kłąb dymu do góry.