Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.
124

nałem się, że ona do niczego dobrego nie doprowadzi.
— Pozwól żebym ci jeszcze raz przerwał, wcisnął Pluta wzdychając... jest francuzkie przysłowie... o W. Pan rozumiesz po francuzku?
— Nie... tylko Monsieur i pardon.
— To dosyć, ale ci lepiéj powiem po polsku... że w domu powieszonego nie wspomina się o stryczku...
— Cóż to ma znaczyć? naiwnie spytał Kirkuć.
— To znaczy, rzekł Pluta, że i ja niestety chorowałem na ambicją, tak, że mi ta choroba aż w kieszeni i na piętach porobiła dziury — dajmy pokój! Piękna to rzecz ambicja.... tylko tak jak pieprzu, nie trzeba jéj zanadto używać, bo pali.
— O mój Boże! co to za jenialny człowiek z ciebie Pułkowniku.
— Jeniusz zapoznany ale mów daléj, mów daléj, dokończył Fryderyk.
— Otóż na polędwicach i flakach uciułało się takiego grosza, mówił pan Mateusz, że