na jednym z ostatnich szczeblów drabiny społecznéj; co nie przeszkadza bym jeszcze się kiedy wyżéj nie dodrapał.... Otóż pisałem do Palmer, prosząc ją, aby mi teraz wzajem dopomogła, a dotąd nie odebrałem żadnéj odpowiedzi.
— Ja o tém nic nie wiem! — rzekł sucho Pobracki.
— Ja właśnie przychodzę prosić pana dobrodzieja, abyś był łaskaw o to się dowiedziéć, bo ja się sam nie chcę jenerałowéj naprzykrzać.... i dokładam byś raczył się za mną wstawić.
— Tak!.... ale ja tych spraw nie znam.... to rzecz prywatna.... nic zresztą nie mogę, pani jenerałowa ma swoją wolę.
— Tak! ależ pan dobrodziéj, — wykrzyknął Pluta mrugając wąsem i okiem, — pan jest nietylko jéj doradzca, ale przyjaciel najlepszy, najbliższy, pan, w którym ona całe swe złożyła zaufanie.
— Ale proszę pana! ja jestem doradzca prawnym tylko.
Pluta zamilkł, przygryzł wargi i umyślnie
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1338
Ta strona została uwierzytelniona.
124