dla wypróbowania Pobrackiego począł się uśmiechać szydersko.
Pan Oktaw był najpewniejszym, że tajemnica jego bliższych z jenerałową stosunków nikomu znaną być nie może, trochę się zmięszał mimo woli, ale opamiętał zaraz.
Pluta jednak pochwycił to drgnienie muskułów twarzy i nabrał pewności.
— Czyż tylko doradzcą, a nie przyjacielem od serca jesteś pan dobrodziéj? o nie! temu nie wierzę! — przerwał kapitan.
— Mam szczęście dosyć dobrze i łaskawie być widzianym przez jenerałowę, ale, — szepnął pan Oktaw, — ale w sprawy, które do mnie nie należą, mieszać się nie mogę.
— To tylko skromność wrodzona panu dobrodziejowi, nie dozwala mu przyznać jak w istocie jest, o czém ludzie, choć nie wszyscy, doskonale wiedzą, że pan więcéj jesteś niż doradzcą życzliwym.
I powtarzając po dwakroć z naciskiem te słowa, Pluta wywołał wreszcie rumieniec na bladą twarz i małe, ale widoczne zniecierpliwienie.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1339
Ta strona została uwierzytelniona.
125