— Racz pan mnie wysłuchać, — rzekł Pluta poufaléj, widząc że lekarstwo skutkuje, — nie zapieraj się, bo świat wszystko wie i dowiaduje się wszystkiego, wszystkiego powiadam panu, sam tego doświadczyłem na sobie. Raz, ja który to panu mówię, człowiek ułomny, miałem taki wypadek, żem w najniewinniejszéj myśli, o mroku, pocałował w czoło żonę mojego przyjaciela. Byliśmy sam na sam, żywéj duszy, cisza w koło, trochę ciemno w salonie, nikomum się z tém nie chwalił, bo nie było z czego, tak dużo mąki na wargach mi zostało. Cóż WPan dobrodziéj powiész na to? w tydzień czy dwa, całe miasto o tém szeptało. Nie powiadam, żebyś WPan dobrodziéj miał w czoło panią jenerałowę Palmer całować, nie twierdzę, daleką jest ta myśl zuchwała odemnie, ale to pewna, że gdyby tam między państwem cokolwiek ściślejsza zawiązała się przyjaźń, jedném ręki ściśnieniem objawiona, wkrótce o tém będzie wiedziało miasto całe. Tymczasem twierdzą ogólnie, iż bliskie i serdeczne stosunki łączą państwa z sobą — na cóż się tego zapierać? Wznieca się
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1340
Ta strona została uwierzytelniona.
126