po nim było, że wcale go tłumaczenie nie uspokoiło.
— Jeszcze jedno, — rzekł, — kapitan Pluta.... męczy mnie....
— A! znowu ten nieznośny awanturnik, — zawołała pani Palmer, — prawda! przypominam sobie, pisał do mnie, nie odpowiedziałam mu nic, sama nie wiem co z nim począć — nadużywa mojéj cierpliwości.
— Trzebaby go zagodzić, dać mu co odczepnego, — odparł Pobracki, — wszak ma wyjechać.
— A potém? — spytała jenerałowa trochę szydersko.
— Da się mu pieniędzy na drogę i pojedzie sobie, — odpowiedział w tenże sposób Pobracki.
— Gdyby kiedykolwiek dotrzymał słowa i zrobił co obiecuje!
— Więc lepiéj dopuścić zemstę i skandal?
— Ale nie. — zawołała niecierpliwiąc się kobieta i pocierając czoło jak gdyby ją głowa boléć zaczęła, — sama prawdziwie nie wiem
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1350
Ta strona została uwierzytelniona.
136