Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1354

Ta strona została uwierzytelniona.
140

nic do powiedzenia? — dodał ciszéj z wyrazem smutku.
— Nic, mój drogi panie Oktawie, — wycedziła z wysileniem kobieta, — proszę cię tylko bądź spokojniejszy o Huntera, to śmiesność, za którą miałabym się prawo obrazić, widzę z twego humoru, z postawy odgaduję, że jesteś o niego niespokojny. Czyż się to godzi?
— Ale nie! — przerwał rumieniąc się Pobracki, — zdało mi się, czuję, widzę żeś pani dla mnie się zmieniła — naturalnie, różne myśli przyjść mi musiały do głowy.
— Panie Oktawie! — odezwała się z cichą wymówką jenerałowa, — po tylu dowodach życzliwości, wątpić o mnie — a! to nie do darowania!
I podała mu rękę, którą Pobracki ucałował z uczuciem, pochyliła czoło białe, na którém złożył pocałunek, a potém jakby jéj było pilno, ścisnęła go za rękę i pożegnała prędzéj niż się spodziewał. Pobracki był ukołysany, odszedł zupełnie spokojny, marząc znowu o