Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1359

Ta strona została uwierzytelniona.
145

— Zbądźmy to, — rzekł, — bo mi się serce drze i krwawi; jutro przyjadę po panią, pojedziesz ze mną o mroku.... więcéj nie żądam.
Jenerałowa się udobruchała nieco.
— Gotowa jestem, — dodała, — uczynić coś dla niéj, co będę mogła, niewiele....
— Nic! nic! — zakrzyczał Narębski, — udawaj tylko matkę, kłam że masz serce, daj łzę choć sfałszowaną.... to będzie dosyć, — dodał z dumą, — więcéj, gdyby ona z głodu konała a ja z rozpaczy, od ciebie byśmy nie przyjęli — nic!
Rzucił ręką i nie żegnając się wyszedł.
— Cóż to za scena tragiczna? — zawołał z tyłu hr. Hunter, który na ostatnie wyrazy wszedłszy przez drzwi od głębi, wsuwał się do salonu właśnie gdy Narębski zamykał za sobą z trzaskiem podwoje.
Pani Palmer jeszcze nie ochłonąwszy z wrażenia, zebrała przytomność i podeszła ku niemu śmiejąc się z przymusem.
— A! to te nieszczęśliwe interessa! rzekła.
— Ależ to jakiś patetyczny processowicz! — zawołał Abel, który wszystko w śmiech