Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1360

Ta strona została uwierzytelniona.
146

obracał. — Ciociu królowo! jakże on nudzić cię musi!
— Śmiertelnie! dziecko moje, — odparła padając na fotel Palmerowa, — dziś bo dzień nudów i przykrości.
Twarz jéj malowała w istocie doznane przykre wrażenia, Hunter wziął to za assumpt do pocieszania i nieopierającą mu się rękę pochwycił w obie dłonie.
— Ciociu królowo! — rzekł, — nie trzeba tak brać ludzkich głupstw do serca, jak ciebie kocham! zapomniéć zresztą, że jest więcéj na świecie ludzi nad nas dwoje.
— Gdyby można! — szepnęła przychodząc do siebie jenerałowa i poglądając na niego zalotnie....
Z tonu już postrzedz łatwo, że od pierwszego wieczora do dnia tego, ciocia i siostrzeniec dość spory kawałek drogi ubiegli.
— Jakto nie można? ciociu królowo! — zawołał młodzik, — miłość każe zapomniéć o wszystkiém co nią nie jest.
— Miłość! miłość! — powtórzyła smutnie kobieta, — alboż ty wiesz co miłość?