Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1361

Ta strona została uwierzytelniona.
147

— A! już znowu niewiara! Ciociu królowo! czy to się godzi?... ja u nóg twoich, a ty... szydzisz.... z niewolnika?
— Bo ci nie wierzę...
— Doprawdy?
— O! nikomu! nikomu! miłość to dziki zwierz, który szarpie i ciśnie póki się nie nasyci krwią naszą, a potém kości krukom zostawia....
— Poezja! poezja! Ciociu królowo! śliczna poezja! ale jesteś smutna, ja tego nie lubię, mówmy o czém inném, chodźmy do gabinetu, pozwól mi zapalić cygaro i będziemy się śmiali....
— Po papiery, — dodał, — posłałem, do stolicy listy wyprawione, processu się zrzeką, jestem pewny, ale ja nie mogę czekać, ciociu królowo! i patrzéć ci w oczy.... dajmy tymczasem na zapowiedzi.
Jenerałowa wstrzęsła się, jakby ją przebiegły dreszcze.
— Wszakże wiész, — rzekła, — że ślubu jeszcze wziąć nie możemy, umówiliśmy się przecie, kilka dni czasu cierpliwości, a po-