Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1366

Ta strona została uwierzytelniona.
152

— At! — przerwał Pluta, — a cóż stoi na zawadzie?
— Prosiłabym o trochę cierpliwości....
— Nie jest to moja cnota, — rzekł kapitan, — ale jéj na ten raz mogę pożyczyć, nawet sporo.... Radbym tylko wiedział do czego to mnie ma prowadzić?
— W téj chwili, przy najlepszych chęciach, prawdziwie nie jestem w możności, interessa, process.... ale za kilka, kilkanaście dni....
— O! kredyt masz pani u mnie nieograniczony, — zawołał Pluta uradowany, — czekać będę, zwłaszcza że muszę...
— Pan wyjeżdżasz? — spytała po chwili.
— Tak jest, opuszczam kraj, udaję się do Ameryki, gdzie świat i ludzie dziewiczy... Europa stara, zepsuta cyganka, już mi obmierzła, nie można być w niéj uczciwym człowiekiem, tyle łajdaków dokoła. Chcę nowe rozpocząć życie.
Jenerałowa patrzała, słuchała, ale nie zdawała się ani wierzyć, ani zbytniéj do wyrazów przywiązywać wagi.
— Cokolwiek pan zamierzasz, — odezwa-