Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1367

Ta strona została uwierzytelniona.
153

ła się, — to do mnie nie należy, chcę się tylko odezwać raz jeszcze do jego....
Tu się zatrzymała namyślając nieco.
— Do jego uczuć, do jego serca, abyś zaniechał słabą prześladować kobietę.
— A kiedy nas kobieta prześladuje? — podchwycił Pluta.
— Pana? któż?
— No, no! uderzmy się w piersi, piękna Juljo, zapewne, nie prześladowałaś mnie w inny sposób, ale obojętnością, pogardą...,
— Zapomnijmy przeszłości, panie kapitanie, — odezwała się łagodniéj, — obojeśmy winni może.
— A! tak! zgoda! — przerwał udobruchany prawie Pluta, — to tylko nieszczęście, że ja téj przeszłości w żaden sposób zapomniéć nie umiem, wspomnienie dla mnie jest sprężyną, którą naciskając, jeszcze silniejszą wydobywam z niéj reakcją. A! Juljo! Juljo! — dodał z zapałem niezwykłym, — ty jedna mogłabyś mnie jeszcze zrobić uczciwym człowiekiem, gdybyś....
Pani Palmer spuściła oczy.