Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1375

Ta strona została uwierzytelniona.
161

i poczęła całować w twarz nie roniąc łzy, nie okazując najmniejszego wzruszenia.
P. Felix stał wryty i bladł tylko od tłumionego gniewu.
— Chciałabym, — odezwała się wracając do swojego tematu Jenerałowa, abyś miała po mnie jakąkolwiek pamiątkę...
Mania nic nie słyszała, płakała poglądając na nią tylko.
— Ale możeż to być, — odparła nie słysząc słów matki, — abym ja ciebie... nie zobaczyła już nigdy, aby mi Bóg dał tę jedną chwilę — i znowu sierotą rzucił w świat... Jabym choć z daleka, choć milcząco chciała...
— To niepodobna! panie Narębski, widzisz pan, — zakrzyczała Palmerowa, wytłumaczże jéj że to być nie może — pod tym jednym warunkiem zgodziłam się tu przybyć, aby to był raz pierwszy i ostatni... — dodała nie kryjąc niecierpliwości. Narębski posunął się krokiem i stanął, Mania zamilkła, płacz porwał ją znowu.
Położenie stawało się coraz przykrzejszém.
Felix który uległ prośbom dziecka, widział