Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1387

Ta strona została uwierzytelniona.
173

céj ofiary. — Pozwól nam kobietom z sobą choć trochę porozumować, baron jest ogromnie bogaty....
— Elwira nie będzie także ubogą.
— Ale przyznasz, że im więcéj kto ma, tém lepiéj.
— Niekoniecznie, — rzekł Feliks, — mijam to, jednak.... cóż daléj?
— Jeśli Elwira go zawojuje?
— Ale, moja droga, — odparł Narębski, — czyż o to chodzi w małżeństwie? mnie się zdaje, że miłość nie pożąda władzy, że szczęście nie pragnie panowania, kto kocha, ten gotów służyć, poświęcać się, cierpiéć nawet z uniesieniem....
— A! to są teorje! — uśmiechnęła się pani, — ale któż kocha? mój drogi, sam wiész najlepiéj, że wśród aniołów nie żyjemy! niestety!
— Mój papo, co tu długo rozprawiać, — a jeśli on się mnie podoba? jeśli ja w tém widzę szczęście? wszak sam papa nieraz powtarzał, że wedle swoich pojęć, szczęścia nikomu narzucać się nie godzi?