znajmił mu, że w jego mieszkaniu któś na niego czekał od godziny.
— Na cóżeście go puścili do mnie? — zapytał, — kiedy mnie nie było.
— A proszę pana, kiedy się tak prosił, że niemożna. Musi miéć pilny interes, bo mu się tak twarz paliła i spieszył się, co niemożna....
Nie mogąc pojąć ktoby doń co tak pilnego miéć mógł, Muszyński pospieszył do izdebki i zdziwił się mocniéj jeszcze widząc chodzącego po niéj wszerz i wzdłuż Michała Drzemlika, który miał minę niespokojną i zakłopotaną.
Przyszło mu na myśl, że się cóś w księgarni znaleść musiało niedobrego i przestrach go ogarnął.
— A nareszcie się doczekałem! — zawołał podbiegając Drzemlik, — kochanego pana Muszyńskiego... drogiego...
— Czekał pan na mnie?
— Ja? a! tak! troszeczkę! ale to nic. Miałem dużo czasu wolnego, a ot — tęskno mi było za panem, drogim, kochanym. Chciałem się dowiedziéć co się téż z nim dzieje? Bo to pan nie wiesz, — rzekł powtarzając po raz trzeci
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1395
Ta strona została uwierzytelniona.
181