Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1396

Ta strona została uwierzytelniona.
182

uścisk i tak dosyć serdeczny i niezwyczajny, że i my mamy serce, ha! i my księgarze, ludzie papieru, kochać umiemy kto wart, a ja do pana kochanego to tak, mogę powiedziéć przyrosłem, cha! cha!
— Bardzom panu wdzięczen.
— Kochany ten Muszyński! no i cóż?
— No nic, kochany panie Michale, siadaj proszę na jedynym stołku, a ja się umieszczę na łóżku, radbym cię przyjąć serdecznie, ale jak widzisz nie mam nawet elastycznego krzesełka.
— Tak mi się pana żal zrobiło...
— Doprawdy? uspokójże się pan! nic mi nie jest!
— W takiéj nędznéj izdebinie...
— O! za młodu! wszystko człowiekowi dobre....
— No? a miejsca jeszcze nie masz pan?
— Przyznam się panu, że choć sobie dotąd miejsca nie wyszukałem, jest inna rzecz... znalazłem sobie.... żonę...
— O! — zawołał Drzemlik, — a ja! com cię właśnie myślał swatać.