Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1397

Ta strona została uwierzytelniona.
183

— Musztarda po obiedzie, kochany panie Michale, jestem zaręczony.
I pokazał mu pierścionek.
— No! to doprawdy szkoda! A panna bogata?
— Tak jak ja, — rzekł Teoś, — lub coś blisko tego, mamy we dwoje nic lub tak jak nic, ale przytém młodość, nadzieję i siły.
Drzemlik machnął ręką i począł chodzić namyślając się.
— Posag nie tęgi! — zawołał cicho.
A był w takiem jakiemś usposobieniu przezroczystém, że nawet Teoś domyślił się, iż w nim coś kołatało się co z niego wyjść nie umiało czy nie mogło.
— Nie masz pan jakiegoś interesu? — zapytał.
— Ja? interessu? ale nie! odparł księgarz, ale żadnego... Czy pan co wiész, to jest domyślasz się?
— Właśnie, że odgadnąć nie mogę i pytam...
— Nic, nic, tylko widzi pan, jeśli mam prawdę powiedziéć, oto jest rzecz taka: — Tu usiadł