Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1402

Ta strona została uwierzytelniona.
188

re jeszcze stało otworem, Teoś przypomniał sobie swój bilet mimowolnie i rzucił okiem na szyby, na których stało w złocistéj glorji wielkiemi głoskami:

Wielki los padł na numer:
15,684.

Muszyński osłupiały dobył bilet z kieszeni...
— P. Michale! co to jest? zapytał.
Drzemlik rzucił mu się w objęcia.
— Przyjacielu! — zawołał... — do czego cię przez troskliwość przygotować chciałem, aby zbytniego wzruszenia, często szkodliwego, uniknąć.... Tyś wygrał! wiedziałem o tém, usiłowałem cię powolnie przysposobić, szczęśliwcze! do tego szczęścia, które wydarłeś mi z kieszeni!! a tak jest, nie ja.... ale ty wygrałeś, a jam był tak głupi....
Tu Drzemlik uderzył się po głowie.
— Ale choćbym wolał zawsze sam to miéć... dobrze że się uczciwemu człowiekowi dostanie... Niedomyślny! co się zowie z wacpana niedomyślny.... wszakżem półgodziny ci mówił o tym bilecie... i pytał i probował i udawał że go chcę odkupić... A wszystko to było tylko