Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1405

Ta strona została uwierzytelniona.
191

zyskiem jego że nie zmrużył oka, że został zbity, złamany, upokorzony, niemal zawstydzony swém szczęściem.
Nie wiedząc co począć pojechał nazbyt rano do p. Feliksa, do którego wszedł tak niezręcznie, że go jeszcze zastał w łóżku....
Spojrzawszy nań Narębski się przestraszył, tak w fizjognomji jego dziwne znalazł pomięszanie, tak boleść jakaś wewnętrzna wypiętnowała się na niéj dobitnie. Przyszło mu nawet na myśl, czy się co Mani nie stało i porwał się z łóżka.
— Co tam? cóś złego? — zawołał.
— Nic! nic! — rzekł Teoś, — to tylko głupstwo moje, że sobie rady dać nie umiejąc, w chwili, gdy kto inny by się śmiał i skakał, ja mam minę skazanego...
— Siadajże i mów mi co prędzéj co ci jest?
— Wystaw pan sobie, że kiedym się żegnał i obrachowywał z moim księgarzem, Drzemlik narzucił mi prawie gwałtem bilet loteryjny....
— A na cóżeś go brał?
— Ale musiałem... nudził mnie...
— Cóż się stało?