— Nic złego... bilet wygrał wielki los...
— Co mówisz? pól miljona? A dla czegoż wyglądasz jak z krzyża zdjęty?
— A! bo mi to dolega, bo czuję w sumieniu jakby zgryzotę.... bo sam nie wiem co począć...
Narębski począł się śmiać, ściskać go znowu i śmiać się serdecznie, Teoś stał chmurny.
— Cóż ci jest? nikogoś przecie nie zrabobował... nawet Drzemlika, który ci gwałtem bilet narzucił...
— A wczoraj.... próbował mi go odkupić...
— Spodziewam się żeś nie oddał...
— Jeszcze nie, ale czuję się tak niespokojny...
Narębski strwożył się.
— Słuchajże, — zawołał, — to Mania wygrała nie ty... nie ważże mi się robić głupstwa... masz bilet przy sobie? dawaj mi go...
— Oto jest, — odparł Teoś.
— Konfiskuję, — rzekł żywo porywając go Narębski, — choć raz przecie los miał oczy otwarte i dał nie jakiemuś szołdrze, ale czło-
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1406
Ta strona została uwierzytelniona.
192