Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1409

Ta strona została uwierzytelniona.
195

je w szlafroku... jeszczem go tak jak żyję nie widziała...
P. Samuela nachmurzyła czoło.
— A! dajcież mi pokój, — rzekła kwaśno, wartoż mnie było budzić dla takiéj nowiny... Albo bajka, albo jeśli prawda... coż mnie to ma obchodzić? jakby ktoś na księżycu dostał febry!! Mania i Teoś cóż to za bohaterowie?
Elwira śmiała się szydersko, ale z jéj oka błyskała źle tajona zazdrość.
— Wcale nie brzydki chłopiec, — zawołała dziwnym głosem Elwira — i nie głupi... no proszę mamy, że to takim Maniom zawsze szczęście sprzyja...
I nasz Kopciuszek będzie chodzić w atłasach i udawać wielką panią...
— A jakże mię głowa boli! dajcież mi wstać spokojnie... niech sobie chodzi w czém chce, i udaje kogo się jéj podoba... Co mnie ma zajmować te jéj pół miljona...




Pluta choć niecierpliwie wyczekawszy cały tydzień, obrachował się co do dnia i godziny