wynoszono właśnie łóżka palisandrowe i parawany, a nikogo nie było, by się o pani jenerałowéj dowiedziéć, sami obcy ludzie.
Do najwyższego stopnia zdziwiony i podrażniony, jak cień wśród tych ruin kroczył Pobracki, nie mogąc pojąć co znaczyły. Oczewistém już dlań było, że jenerałowa, o któréj projektach nic a nic nie wiedział, któréj od dni kilku z różnych przyczyn widziéć nie mógł, wyjechała nagle, wcale mu się nie opowiedziawszy. Trwożyła go ta jakaś niezbadana tajemnica nagłéj ucieczki i sprzedaży ruchomości.
Pluta zwarzony i zastygły, odzyskiwał jednak powoli sarkastyczne usposobienie i idąc za mecenasem pomrukiwał pod nosem piosenkę:
— A kiedy odjeżdżasz bądźże zdrów....
O mojéj przyjaźni dobrze mów....
— Djabła tu można dobrze mówić o takiéj przyjaźni, — dodał, — kiedy to zupełnie wygląda, jakby ta baba, na cztery nogi kuta, wszystkich nas wystrychnęła na dudków. Śliczna przyjaźń, niech ją słota porwie!
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1416
Ta strona została uwierzytelniona.
202