że w pośpiechu, być może iż coś się zapomniało.
— Nigdy dobrzy i starzy przyjaciele jak ja! — odparł Pluta, — odpieczętuj pan pismo, musi być ciekawe.
Pobracki czytał, ale twarz jego w miarę przebiegania listu nic weselszego nie zwiastowała, — nie miał siły nawet nic powiedziéć kapitanowi, miną dając mu poznać, że list jego się tylko tyczył.
— O osobnym liście do mnie nie słychać, zacny właścicielu téj nieruchomości? — zapytał Pluta.
— Honor pański?
— Kapitan Pluta.
— Nie mam nic.
— Miarkowałem już z góry, że tu nic nie znajdę, prócz słodkich wspomnień przeszłości, — zawołał Pluta poświstując, — żegnam więc pana mecenasa i ciebie zacny obywatelu!
To mówiąc cofnął się pobity, ale nie zwalczony na duchu....
P. Oktaw wszedł w głąb z listem, którego zrozumiéć nie mógł, otarł pot z czoła i po
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1419
Ta strona została uwierzytelniona.
205