Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1421

Ta strona została uwierzytelniona.
207

ne wrażenie i ukłoniwszy się gospodarzowi, zszedł milczący do dorożki i pojechał do domu, gdzie w kilka godzin dostał ziębienia, gorączki i nad wieczorem musiał położyć się w łóżko. Kapitan, który troskliwie o jego zdrowie się dowiadywał, doszedł od doktora, że to była jakaś afekcja tyfoidalna, z któréj p. Oktaw tak prędko wyjść nie mógł.
Ukłoniwszy się w progu eskulapowi, który mu tę niepocieszającą zwiastował nowinę, włożywszy ręce w próżne kieszenie, Pluta pociągnął pieszo do domu, frasobliwy dosyć, i przybity gorzéj niż kiedy.
— Powinienem był zmiarkować od razu, że ta babsko nas wszystkich w pole wyprowadzi, — rzekł w duchu, — ale rozum jak musztarda po obiedzie, przychodzi. Gonić za nią nie mam już najmniejszéj ochoty ku lodom arktycznym.... Los musi się za mnie podjąć zemsty, bo już ja jéj nie podołam, pozostaje dilemma: co jeść i co robić?
Kirkuć mi nie poradzi, jam widocznie ogłupiał, w Wiśle woda zimna i brudna, dobry powróz grubo kosztuje i gałęź mocna nie ła-