rać potrzeba... czas przyszedł, człowiek się tylko zapomniał... ja myślę to już dziś skończyć, nie ma czego dłużéj czekać... wzrok nie wróci... jego już nie zobaczę... o nie...
— Co tam Mama takie rzeczy mówi! — rzekł Byczek.
— A no! już mi się nie sprzeciwiaj, kiedy pora to pora — namyśliłam się, że taki żyć nie ma po co i dla czego... Coraz jakoś bałamuci się gorzéj w głowie, na oczy zapadam gorzéj chociaż niby to ja coś widzę, ale wy mnie osadziliście już ślepą... No! no! otóż już się wam i wyniosę. Bo to i tego pokoju potrzebujecie, i nie ma czego żyć, powiadam ci! Więc słuchajno, jak tobie na imie? Zacharjasz? a tak! słuchajże Zacharjaszu? czy ci to różnicy nie zrobi żebym ja sobie dziś umarła?
— Ale kochana mamo, bo co mama mówi? przecież nikt nie umiera kiedy chce, aż gdy mu Bóg śmierć zeszłe.
— No! no! już jak się z Panem Bogiem ułożę, mnie wiedziéć... poczciwy staruszek dawno mi powiada, że mogłabym sobie umrzéć, ale mi się nie chciało jeszcze, wszyst-
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1443
Ta strona została uwierzytelniona.
229