serce ci wyżre zal do ostatniego kawałeczka. O! tak!
Tu zaczęła sobie różne rzeczy przypominać i zwoływać to pana Zacharjasza, to samą, a choć oni oboje wcale nie wierzyli w przeczucia matki i ciągle ją uspokajali, nic to na nią nie wpływało. Idea śmierci tkwiła w niéj ciągle.
Gdy odeszli, spytała Mani czy jest dobrze ubrana, czy co poprawić niepotrzeba.
— Widzisz moje serce, — rzekła, — kobieta i na tamten świat i do trumienki musi iść przystojnie. Ty nie wiesz jakam ja była piękna za młodu, a! to mnie też zgubiło. Kochali, kochali, a na co się to zdało? tak i umrzéć potrzeba i nawet wspomnienie chwil szczęścia porzucić.
Odwróciła się potem jakby do Zacharjaszowéj:
— Moja Zacharjaszowa, — rzekła, — nie pożałujcież mi téż a dajcie do trumny chustkę od nosa i mój flakonik, ten co od niego... Gdy w chwilę potém syn i synowa odeszli, po cichu trąciła w ramię Manię.
— Dziecko ty moje, co ja ci powiem. Jest
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1447
Ta strona została uwierzytelniona.
233