Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1449

Ta strona została uwierzytelniona.
235

i złotem haftowanym fraku, a z drugiéj strony z włosów cyfra na tle nadziei, były złamki niezrozumiałe różnych pamiątek. Staréj łzy ostatnie potoczyły się z oczów na te szczątki życia, przyłożyła do ust minjaturę i schowała ją za suknię. Wonią skrzyneczki napawała się długo, znać ona jéj coś przypominała, pierścionki pokładła na palce, rzeczy drobniejsze jak mogła pochowała przy sobie.
— Jak umrę, — rzekła, — pilnuj ażeby mi tego nie poodbierali, chcę z tém być pochowana. Na cóż mnie na nowo ubierać mają, włożyć stare kości jak są do trumny i dosyć. Oni tam gotowi i na te kawałeczki się połakomić.... a to tam niewiele warto.
Słuchajno jeszcze, — dodała po chwili, — coś ci chciałam powiedziéć. Żebyś o mnie pamiętała, naści to moje dziecko. To pierścionek, który mi jeszcze ojciec dał na imieniny kiedym miała lat piętnaście, niewiele on wart, ale ci przypomni żebyś się modliła za grzeszną duszę twojéj babki.
Obrączka z turkusikiem, którą sama wło-