Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.
156

Nikt cichszym i posłuszniejszym nie był nad biedną sierotkę, nikt lepiéj dziwactw i niesprawiedliwości nawet znosić nie umiał. Nie obwiniam o nie tych pań, bo stan ich zdrowia nieszczęśliwy, wszystkiego był przyczyną, któż zresztą nie popełnia niesprawiedliwości nawet najmocniéj pragnąc być sprawiedliwym?
Mania zdawała się stworzoną do cierpienia, i napiętnowaną do niedoli. Nawet rysy jéj twarzy i postawa nieśmiała zwiastowały, że nigdy myślą i nadzieją innego w społeczeństwie stanowiska zająć nie pragnęła. Elwira zwała się jéj przyjaciółką, przysięgała, że ją nad życie kocha, ale w wielkich jak w małych rzeczach, nie omieszkała nigdy cieniem Mani podnieść swojego światła. Był w tém wreszcie wysoki cel moralny, aby nie psuć dziewczęcia; obie panie pojmowały go doskonale. Wszyscyśmy ludzie, może i odrobineczka zazdrości przyczyniała się do tego. Elwira hoża, zdrowa, na oko świeża, była jednak tak pospolitą i nie uderzającą, tak mało miała charakteru czy życia, któreby