Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
11

uczesana gładko i świeżo, oczekiwała rozkazów. Gospodyni przechadzała się zadowolniona prawie, myśląc tylko czy warto było puścić zegarowe kuranty lub nie. Pogląd w okno ostatecznie przekonał ją, że nie wiele się można było spodziewać i nie warto zbyt szafować.
W istocie dzień nie obiecywał podróżnych‘ w powietrzu nie było nadziei. Długie doświadczenie nauczyło gospodynią, że nie było stałego prawidła, którémby się w przepowiedniach o mniejszéj lub większej ilości podróżnych, spaść mogących na Garwolin, kierować można, jednakże myliło czasem przeczucie, i zawodziły wieszczby. Wszystko się trafia pod słońcem. Pogoda i słota przedewszystkiém najmniéj pewnemi były znakami, bo w pluchę czasem bywało pełno, a w najjaśniejsze dnie jak wymiótł. Umywanie się kota, skrzeczenie srok i t. p. znaki, ze wszystkiego podobno najlepiéj oznajmywały przyszłość. Ale dziś i sroki się gdzieś poprzytulały i kot zapomniał o toalecie, a dzień był