Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.
183

świat do którego tak przylgnęła, chciał zapomniéć zkąd wyszła i przyjął ją między wybranych... No, a w dodatku, możebyś i WPan dla niéj się dziecka nie wyrzekł.
Feliks ruszył ramionami gorączkowo.
— Niezły jest istotnie koncept zrobić ją sierotą, choć ma ojca i matkę... dodał Pluta.
— Niemam się potrzeby tłomaczyć i przekonywać, myśl WPan co zechcesz...
— Na to pozwolenia twojego bynajmniéj nie potrzebuję, odparł Pluta... Gadaj zdrów, ja wiem co wiem... to jéj dziecię i twoje! A winszuję ci, bo dzieweczka śliczna, nie ma co mówić. Chciałem ci tylko dowieść tém oznajmieniem, że tracąc dawną skórę, którą dziś na nowo przywdziewam, nie straciłem nosa i węchu...
Spostrzegł się Narębski, że istotnie dłuższem tłomaczeniem mógł się podać w podejrzenie, i nie okazując aby go to wielce obchodzić mogło, zaczął pić czekoladę, nagle uczuwszy ku niéj wielki apetyt:
Fryderyk zamilkł, zamyślił się a szyderczo wciąż na towarzysza spoglądał... Czuł że