Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/204

Ta strona została uwierzytelniona.
196

z nader enigmatycznym majątkiem, a ogromnym apetytem, przyrosłym do bruku skorupiakiem, wiekuistym pasożytem i koniecznym każdéj uczty dodatkowym półmiskiem.
Zamawiano go, jak orkiestrę, gdzie się chciano bawić wesoło, i choć już do stracenia nic nie miał, mieszkał w jakiéj niedopytanéj dziurze, a pieniędzy nigdy nie pokazywał, — tak sobie żył, jakby jeszcze miał kilkadziesiąt tysięcy dochodu.
Winien to był minie nadzwyczaj przyzwoitéj, zawsze bardzo starannemu i czystemu ubraniu, obcisłym białym rękawiczkom i krawatowi, których użycie znał doskonale, niewyczerpanéj usłużności, przedziwnemu zawsze na zawołanie humorowi, nieprzebranym konceptom, manji opowiadania nie stworzonych rzeczy w sposób dosyć zajmujący i dobroduszności takiéj, że się nigdy za nic nie gniewał.
Więc chociaż zawsze wychodził z domu w zupełnéj nieświadomości śniadania i z obiadem spuszczając się na nieprzebraną Opatrzność Bożą, żył wygodnie rosą niebieską, tę