Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/206

Ta strona została uwierzytelniona.
198

się téż ubierały na serjo, trzeba było prostoduszności już się nie trafiającéj, aby przypuścić na chwilę, że uczynione były, aby im wierzono.
Były to historyjki, koncepta, epopeje żartobliwe, osnute na tle współczesném, jak mawiał znany jeden literat, który nigdy na żadném tle nic nie osnuł, ale języka urzędowego krytyki zręcznie umiał używać. W potrzebie do wiwatów i toastów Justyn dorabiał wiersze, śpiewał je nawet i mówił oracje ex promptu, stylem tak do przyjętego podobnym, że można je było wziąść na serjo.
On wszakże ani siebie, ani utworów swoich tak nie cenił, śmiejąc się z ludzi, śmiał się też i z tego co sam zrobił.
Na tym chlebie próżniaczym, pracując tylko gębą i żołądkiem, a bardzo niewiele nogami, utył i rozrósł się niezmiernie; dziwną jednak igraszką natury z piersi jego i szerokich warg różowych, dobywał się głosik malutki, cienki, dziecinny, który śmieszył już tém, że nie zdawał się stworzony dla niego, ale jakby zapożyczony i cudzy. Miał on cza-