Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/221

Ta strona została uwierzytelniona.
213

czora, — rzekł Feliks ocierając pot z czoła, który świadczył o pracy.
— Tak, a jednak skutku nie widać.
— Wie papa — dodała Elwirka odchodząc od okna, — wszak tapicer nie przyszedł znowu, firanek nie przynieśli, stolika nam nie odmienili; w drugim pokoju posadzka nie wyfroterowana, nic ale to nic, a mamę to męczy, i dziś już był taki atak nerwowy....
— Dajże pokój! — ruszając ramionami z rezygnacyą dobrze odegraną odparła żona, co go tam moje biedne zdrowie obchodzi.
— Możeby papa choć posłał?
— Sam byłem dwa razy, aleście panie wczoraj odmieniły projekta i rozdysponowały trzeci raz co innego: muszą przerabiać, to potrzebuje czasu.
— Cóż nam do tego! na to są czeladnicy! na to są pieniądze, — zawołała Samuela, — na to jest miasto? Ale nie mówmy już o tém, proszę nie mówmy o tém, mnie to dziwi, mnie to zabija, mnie to....
Niedokończyła, bo wielki kaszel porwał ją z większéj jeszcze niecierpliwości i córka