Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.
217

na wsi nigdy nie miał, zaczerpnięta z warszawskiego powietrza — poszedł wprost do pokoiku Mani.
Najmując mieszkanie, wcale naturalnie nie myślano nad tém, gdzie sierota się pomieści, dano jéj wychowanie panienki dobrego towarzystwa, bo to nic nie kosztowało, guwernantki podejmowały się go bezpłatnie, — ale obchodzono się z nią jak ze sługą i często prawie zawsze wyznaczano kątek ze sługami.
Nigdy też ona nie skrzywiła się na to, umiała wszędzie się pomieścić i ze wszystkiemi pogodzić. Szczęściem jakiémś teraz, znalazł się pod wschodami osobny kącik dla Mani, w najętym apartamencie. Była to malutka ciupeczka przytykająca do ciemnego przedpokoju, ciasna tak, że nie każde łóżko stanąć w niéj mogło, a więcéj nad tapczanik, stolik i parę krzeseł pomieścić nie było podobna... Jedno jéj okienko na niewesoły wychodziło dziedzińczyk, ale dostarczało tyle światła, ile go było potrzeba, żeby o południu czytać można. Mania, która z niczego zawsze