Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/226

Ta strona została uwierzytelniona.
218

zrobić umiała rzecz wdzięczną i największą pustkę przystroić, nie mając czém nawet przybrała sobie pokoik, tak, że wyglądał schludnie i miło. Łóżeczko zasłane biało, na stoliczku kilka książek, firaneczka na prędce zgrabnie rzucona w okienku, sukienki zawieszone na ścianie, przystrajały izdebkę ubogą, do któréj wszedł Feliks wprost idąc od żony. Mania siedziała przed stoliczkiem i szyła spiesznie falbany oberwane wczoraj od sukni Elwiry. Zobaczywszy pana Feliksa skoczyła ku niemu zarumieniona cała, z dziecięcém uczuciem zawieszając się na szyi.
— A! mój drogi opiekun!
— No! ja! odparł Feliks, całując ją w czoło, ale cóżeś tam znowu zbroiła wczoraj, mój aniołku, dodał siadając na łóżeczku z westchnieniem — zkąd takie złe humory u pań naszych?
— Złe humory?
— A! kwaśne bardzo! zmyły mi głowę, choć doprawdy nie wiem za co?
— O! bo pan tak bardzo na wszystko uważasz! przerwała Mania wesoło, aby go roz-