— O radę? jakiéjże to rady potrzebować możesz moje dziecko?
— Jestem bardzo niespokojna. Ale mogęż powiedzieć wszystko? nie weźmiesz mi za złe? Jestem zmuszona cię spytać....
I znowu pocałowała go w rękę.
— Bo do kogóż się udam, i kto mi jak ty potrafi z serca słówko powiedzieć?
— Mów, pytaj, radź się, proszę — w istocie prócz mnie, nie masz nikogo! Westchnął wspomniawszy matkę — proszę cię na Boga, bądź zemną szczerą.
— No, to posłuchajże cierpliwie, niech ci powiem naprzód wszystko jak to było...
— Więc ci się coś przytrafiło? zawołał niespokojny pan Feliks.
— A! miałam awanturę, — z przymuszonym uśmiechem odparło dziewczę żywo, pierwszą w życiu...
Dziś rano, ale nawet bardzo rano, wyszłam według mojego zwyczaju, do kościoła. Przyznaję ci się mój drogi ojcze, dodała spuszczając oczy, że jakoś u Ś-go Krzyża, do którego
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/229
Ta strona została uwierzytelniona.
221